Podróże z niemowlęciem - podróż pociągiem przez Polskę, 2 klasa. 6 miesiąc życia

Wywózka na Sybir.
Wykarmienie rodziny w okresie powojennym.
Zdobycie papieru toaletowego w okresie głębokiej komuny.

Mniej więcej taki stopień trudności, podobno, miał mnie spotkać w podróży z półrocznym dzieckiem pociągiem. Już nie luksusowym przedziałem sypialnianym typu singiel, ale zwykłym wagonem bydlęcym wagonem drugiej klasy. Drogi dokładnie osiem i pół godziny. Za dnia.

Po co, na co, dlaczego?
Głównie dlatego, że mogę, to raz. A dwa, że dzięki temu mogłam z nią spędzić sporo czasu nie zakłócanego potrzebą posprzątania czy ugotowania obiadu.

Przemyślałam sobie kilka spraw, jakby to miało wyglądać i utknęłam na jednym, bardzo istotnym szczególe.

Gdzie ja ją przewinę?!

Kto kiedykolwiek jechał pociągiem z jednego końca Polski na drugi ten wie, jak pod koniec drogi wyglądają toalety. Czasami to jeszcze nie połowa drogi, a już jest kiepsko...
Pomna tego, że kto pyta nie błądzi, zadzwoniłam na infolinię IC z pytaniem, czy ten konkretny pociąg ma przewijaki i zmodernizowane toalety.

Ni jednego ni drugiego.

Spytałam więc, jakie mają dla mnie propozycje odnośnie kwestii pieluszkowej. Pani zadumała się przez dłuższą chwilę i spytała, czy nie mogłabym zarezerwować sobie przedziału dla matki z dzieckiem.

Tu przypomniałam sobie co tam zwykle widziałam (kilkoro wrzeszczących na raz dzieci, 4 latki z piszczącymi komórkami, generalnie ciszej i spokojniej jest w zwykłych przedziałach...zazwyczaj) i powiedziałam, że raczej wolałabym nie.
Poza tym nie da się kupić takiego biletu online tylko musiałabym robić osobną wyprawę do kasy biletowej, dacie wiarę?

Myśli dalej. A czemu nie 1 klasa? Byłoby puściej w przedziałach...
Bo bilet dla dziecka jest liczony tak samo, jak osoby dorosłej. Nieźle, nie? Zniżek na małe dzieci w klasie pierwszej nie ma.

No to miała te same pomysły, co i ja, ale wolałam się upewnić:

1.Poprosić współpasażerów o popilnowanie rzeczy i szukać wolnego przedziału, by dokonać aktu przewinięcia,
2.Iść do przedziału dla matek z dziećmi i wyjaśnić, o co chodzi.
3.Wygłosić mowę do sumienia współpasażerów, co się da a czego nie i czy w związku z tym będzie im przeszkadzać kilka przewinięć przez całą podróż albo ew. mogą na ten czas wyjść? Zajmuje mi to maksymalnie dwie-trzy minuty.

Dopisałam więc ceratkę do przewijania do listy "must take".

Druga sprawa,że zarezerwowane miejsca były na przeciw a nie obok siebie ale uznałam, że wiele osób chętnie odda środkowe miejsce, byleby usiąść przy drzwiach.

Wolałam miejsca przy drzwiach, żeby bez problemu wychodzić na korytarz, kiedy chcę.



Rzecz przerażająca większość: CO SPAKOWAĆ?! My ostatecznie na weekend zabrałyśmy jeden plecak i torbę (tę, co wisi na wózku). 
Na drogę zabrałam:
  • pięć pieluch jednorazowych,
  • pieluchę tetrową,
  • ceratkę do przewijania,
  • dwie butelki,
  • mleko w proszku,
  • obiad i owoce Gerbera plus łyżeczka,
  • termos z wrzątkiem,
  • wodę butelkowaną dwulitrową,
  • dwie kanapki,
  • ciastko (dla mamy :) ),
  • gazetę,
  • trzy zabawki,
  • komórka, portfel, powerbank.
W plecaku miałam trzy bodziaki, trzy pary spodni, dwie skarpetek, jednego pajaca i jedną parę śpiochów. Dla siebie spodnie, dwa podkoszulki, sweter, piżamę no i bieliznę. Dodatkowo dwa prezenty dla siostry i siostrzenicy.   


Co było negatywnym zaskoczeniem?
Remont dworca w Poznaniu i strzałki na właściwy person wskazujące wszystkie strony świata.
Kto natomiast WSKAŻE CI WŁAŚCIWĄ DROGĘ, kiedy ZBŁĄDZISZ? Oczywiście, że ŚWIADKOWIE JEHOWY, którzy są już niemal stałym elementem krajobrazu poznańskiego dworca ;) Dowiedziałam się, gdzie jest winda, tyle że w podziemiu nie było wcale lepiej i finalnie wylądowałam z lekką spacerówką pod schodami na peron. Tam złapałam pierwszą osobę, która pomogła mi wnieść wózek a drugą, która pomogła mi wnieść go do pociągu, już na peronie.

Złota rada: wózek zabieraj zawsze jak najlżejszy i tylko wtedy, gdy masz pewność, że na dworcu będzie dużo ludzi, bo wśród nich zawsze znajdzie się ktoś, kto pomoże.

Co było drugim negatywnym zaskoczeniem?
Że stelaż od wózka nie przeszedł przez drzwi w środku pociągu. Finalnie wypięłam siedzisko z dzieckiem i zostawiłam ją na minutę pod opieką pasażerów a sama wróciłam po stelaż, złożyłam go i z niemałym trudem ulokowaliśmy go na półce.

Złota rada: stelaże zmieszczą się, ale tylko na szerszych półkach wagonów klasy 1 (mieliśmy fajnie, bo wagon klasy 1 przemianowano na wagon klasy 2), inaczej czeka Cię nadawanie bagażu.

No to teraz już tylko fajne rzeczy :)




  • poza jednym panem ciężko wzdychającym na widok niemowlęcia w przedziale, każdy pasażer albo się uśmiechał na jej widok, albo uprzejmie zaczepiał, albo wręcz chciał zabawiać, brać na ręce itp.
  • ile razy chciałam wyjść do wc tyle razy mogłam liczyć, że ktoś w przedziale rzuci na nią okiem
Złota rada: jeśli podróżujesz samotnie z dzieckiem a nie odpowiadają Ci współpasażerowie lub nie masz tyle zaufania do ludzi - rezerwuj przedział dla matki z dzieckiem a musząc je zostawić na chwilę (zwykle na wyjście do toalety) poproś o rzut okiem na niego konduktora.

  • córka była żywo zainteresowana wszystkim wokół i głównie się rozglądała z kolan, gugała do ludzi albo brała którąś z zabawek i bawiłyśmy się na złączonych miejscach.



Złota rada: zarezerwuj miejsca obok siebie przy drzwiach albo na przeciw siebie po czym oddaj komuś komu przypadł środek obok Ciebie (są bardzo szczęśliwi z tego powodu ;) ).

  • gdy okazało się, że spać w nosidełku nie będzie, bo na rękach sympatyczniej, mogłam liczyć na spontaniczne propozycje współpasażerów, że podadzą wodę/kanapkę/gazetę ;)
  • w Warsie kawę podano nam do stolika, żebym jej nie niosła z dzieckiem na ręku oraz zaoferowano wyparzenie butelek i dostarczono je w szklanej misie prosto do stołu :3
  • przewijanie odbyło się w przedziale klasy 1 i raz  w przedziale obok, gdzie podróżowała samotnie studentka zachwycona obecnością dzidziusia nawet w takiej okoliczności ;)
  • Gerbera można podgrzać i trzymać w termosie albo poprosić o podgrzanie w Warsie.
Złota rada: NIE JEŹDZIJ w piątki i niedziele, jeśli nie musisz. To są najbardziej oblegane dni i wciąż zdarzają się sytuacje, że pociąg jest nabity po sufit z korytarzami włącznie. W obu klasach.

Podczas wysiadania konduktor znalazł nas sam i kazał się nie ruszać sprzed drzwi, skąd nas ewakuował na peron :) 

I to tyle. 8,5 godziny podróży przebiegło spokojnie, sympatycznie i wśród uśmiechających się do nas ludzi. Jedna z pasażerek wykonała nawet telefon do znajomego z kolei, jak przyciszyć w przedziale głośnik skąd płynęły informacje na jaką stację dojeżdżamy, żeby nie budziły dzidziusia (niestety ściszanie nie zadziałało, ale dzidziuś tylko się krzywił i spał dalej). 




Anna

2 komentarze:

  1. Nie wiem jak ja bym sobie poradziła z dzieckiem jechać pociągiem, ale na pewno bym dała radę. Tobie widzę się to udało :) super!

    OdpowiedzUsuń
  2. No to wyprawa niezła i ogólnie nasze PKP to relikt, chociaż teraz po zmianie lepsze pociągi kursują, ale widać jakie. Jak była przeprowadzana rozmowa to należało postraszyć recenzją na blogu. Ciekawe co by pani gadała. Ale ważne że z dzieckiem wszystko w porządku. A wyprawka widzę pełni wymiarowa w gadżety, może spróbuj sobie prawo jazdy zrobić.

    OdpowiedzUsuń

Instagram