Mieliśmy kolorowo...
Dziecko przepłakało cała drogę a ponieważ był to dzień a nie późne popołudnie, to upatrywaliśmy przyczyn w wielu rzeczach. Widzi i słyszy więcej, więc się boi. Lepiej jej się jeździ, jak jest śpiąca. Wreszcie uznałam, że mając 2 miesiące już rozpoczyna bitwę o trzymanie non stop na rękach.
A wyszło na to, że dziecku właśnie odpaliła się alergia pokarmowa i płakała nam tak samo w domu, na spacerze i w każdym innym miejscu od mniej więcej 9 rano do 14:00.Potem padała jak przecinek i spała, uwaga, do 6 rano dnia następnego z niewielkim wybudzaniem się na kolejne butelki mleka.
Rozgryzienie tego problemu zajęło nam 3 tygodnie mojego uporu, że nie ma czegoś takiego jak "kolka", jest tylko nie znalezienie przyczyny problemu.
I problem minął jak tylko przeszliśmy na mleko dla alergików.
Mówi się trudno i jedziemy dalej.
Kolejna trasa zaplanowana była na grudzień - z Poznania do Rzeszowa na święta. Uznałam, że najbezpieczniej będzie zabrać dziecko w momencie, jak będzie najedzone i wyspane, wsadzić do auta pół godziny przed kolejną drzemką i to powinno sprawić, że zaśnie, potem nakarmimy, zmienimy pampa na stacji i zaśnie już na noc.
Ahahaha.
Niestety coś musiałam pokręcić z wyliczeniami, bo pierwsze dwie godziny dziecko co chwilę nam płakało i musieliśmy się dwa razy zatrzymywać, żeby ją uspokoić. Czasem pomagało kołysanie, czasem karmienie, czasem nic. A potem padła o 19 i spała aż do przyjazdu do Rzeszowa, czyli ok 2 w nocy po drodze wypijając niemalże bez wybudzenia jedną butelkę.
Logika jednak była dobra, bo z ośmiu godzin sześć przejechaliśmy spokojnie samymi drogami ekspresowymi i autostradami. Droga fajna, przejezdna. Ok. 23:00 zaczęliśmy intensywniej rozmawiać, by zwalczyć powolny kryzys przysypiania. O 1 w nocy zmieniłam na ostatnią godzinę męża za kierownicą.
Przy okazji wyjazdu na głazy zaczęliśmy sprawdzać różne rodzaje miejsc postojowych i trzeba przyznać, że wypadają nieźle. Na większości stacji jest już przewijak. Wrzątek do butelki wszędzie bez problemu. Raz zatrzymaliśmy się w MacDonaldzie, gdzie zaplecze było bodajże najlepsze ale uznałam, że jest jednak za dużo ludzi którzy niekoniecznie muszą być zdrowi i nawet na nasze hartowane dziecko to może być za wiele.
Do auta brałam pieluchy, mleko, termos z wodą, mokre chusteczki i dwie pieluszki tetrowe. Tyle. Żadnych zabawek i innych zabawiaczy ani w 2 ani w 3 ani w 4 miesiącu. Głównie dlatego, że migające światła i obraz za oknem moim zdaniem są wystarczająco stymulujące dla takiego malucha.
Nie ubieraliśmy jej też grubo. Pajac+czapeczka bawełniana (zimą wełniana)+kurtka+wełniane buciki (gdy zrobiło się zimniej). Zanim temperatura spadła poniżej 0 nakrywaliśmy ją tylko kocem na trasę z ciepła do auta. Gdy spadła zmieniliśmy kurtkę na kaftanik ale znienawidziłam jego odpinania w aucie ile razy ją przyniosłam, więc po jego nagrzaniu zdejmowałam kaftan, kładłam na nim dziecko w pajacyku i gdy mieliśmy ją wyjmować na stację czy do lokalu - przykrywałam całe siedzisko grubszą kołderką i truchtem do środka! I tak cały grudzień, styczeń i teraz, w lutym.
Nota bene dziecko ani razu jeszcze nie chorowało.
Po trasie na podkarpacie uznałam, że spróbuję wozić ją częściej i bardziej oswoić z autem. Cały styczeń woziłam ją ok 3-4 razy w tygodniu samochodem załatwiając różne rzeczy na trasy o długości od 30 do 90 minut. Płacz już się nie powtórzył. Co najwyżej marudzenie, gdy zbliżała się pora karmienia lub wymagała zmiany pieluszki.
Obecnie ma pięć miesięcy i nadal zaczynamy trasę, gdy dziecko się wyśpi, naje i ma świeżą pieluszkę. Do ekwipunku dołożyłam dwie ulubione zabawki, bo czuwanie rozwijało jej się od pół godziny, przez godzinę i półtorej do dwóch-dwóch i pół w tej chwili. W trasie rozgląda się wokół, trochę pobawi zabawką i zapada po jakimś czasie w długą drzemkę (do 2h), ma taką raz dziennie. Potem muszę pilnować, by kolejne były krótsze ;) Na krótkich trasach zamyśla się, patrzy przez okno i tak nawet 25-30 minut po czym... zasypia.
Zakładamy,że przywykła do jazdy i ją polubiła.
Czas pokaże, czy mieliśmy rację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz