Co mam robić z niemowlęciem?

W ciągu 4 tygodni od porodu udało mi się ułożyć czas spędzany z dzieckiem, nieco je poznać, uznać, że jest aniołkiem i nie należy tego psuć.

Poczytałam także co robią w wolnym czasie inni z 3-4 tygodniowymi maluchami i włos mi się na głowie zjeżył.

Maty edukacyjne, grzechotki, kontrastowe karty - to krótki przegląd. Nie ma w tym nic złego, tylko że te metody spędzania czasu z dzieckiem były zakończone po tygodniu-dwóch komentarzem, że dziecko płacze, nie jest zainteresowane a przede wszystkim, że jest już (!) znudzone (!!) tymi zabawkami.

Nie za bardzo wiedziałam, jak 3-4 tygodniowy maluch może być już znudzony zabawkami, ale przede wszystkim nie rozumiałam, jak w ogóle miesięczne dziecko można już nimi bombardować, ale przypuszczam, że to efekt silnego marketingu twórców takich zabawek i pozostawianych przez nich w sieci informacji, że można a wręcz należy z nich korzystać w tym czasie.

Przyjrzałam się mojemu dziecku i postanowiłam popatrzeć na świat z jej perspektywy.

Wszystko widzi i słyszy po raz pierwszy. A nawet jeśli widzi to po raz drugi czy trzeci, to tylko z nowej perspektywy i na tym etapie jej pamięć jest dość krótka.
Kierując się pomysłem "Łatwego planu" z książki "Język niemowląt", który bardzo polecam, córka budzi się rano, trzeba skontrolować jej pieluszek, nakarmić, przez chwilę się pobawić a potem stopniowo wyciszam ją do drzemki.
I tak w kółko przez cały dzień.

Jak spędzić z nią więc czas wolny?
Po pierwsze - samo karmienie to już jej sposób spędzania czasu, gdy jest aktywna.
Dalej - każda czynność czy bodziec już ją porusza, tylko w różnym stopniu.

Dudniący telewizor - mega dużo gwałtownych bodźców.
Świecąca się lampa - jeden stały, ciekawy bodziec.
Twarz mamy nad jej twarzą - sporo interesujących bodźców.
Gdy jest przytulona i chodzimy po domu sprzątając - to też sporo bodźców zwłaszcza, gdy dodatkowo opowiadam jej co robię.
Śpiewanie jej podczas gdy prasuję a ona leży, patrzy i słucha - to też atrakcja. A ja przy okazji robię wprawki wokalne.
Spacer - bardzo dużo przytłaczających bodźców.
Jazda autem - jak wyżej.

Także finalnie nie spędzamy jakoś wyjątkowo tego czasu na wyjątkowych zabawach. Gdy jest przytomna to po nakarmieniu i przewinięciu albo ją odkładam żeby patrzyła, jak coś robię, albo zakładam chustę i chodzę z nią po domu sprzątając, gdy potrzebuję obu rąk. Ale staram się tego nie nadużywać, bo w przyszłości nie będę jej tak mogła nosić. Robię tak tylko gdy nie odpowiada jej pozostawienie w lezaczku i patrzenie z jego perspektywy na pranie, prasowanie czy inne czynności.

Czytam jej też na głos to co akurat czytam.

Siadamy na Skype i kontaktujemy się z babcią lub ciociami.

Idziemy na spacer.

Opowiadam co akurat robię.

Sadzam ją na przeciw siebie i ćwiczę. Zdaje się że ją to bawi ;)

Patrzymy przez okno.

Robię miny.

Zaszalałam i kupiłam karty kontrastowe. Przez jakiś czas skupianie na nich wzroku było ciekawe, potem zaczęła dostrzegać też inne kolory i grzecznie zwracała uwagę na to co jej pokazywałam, ale czerwono-czarne obrazy na ścianie były ciekawsze.

Kangurujemy.

Po 18:00 wyciszamy już powoli, inaczej mój anioł zaczyna zamieniać się w demona, bo ma dość. Pokarało mnie m.in. siedzenie z nią i mężem, gdy on ogląda National Geographic i dodatkowo produkuje na zamówienie rózne rzeczy, co też jest "hałasogenne". Jak na koniec ją przytuliłam, ale w tle puściłam serial, to miałam noc z głowy.


Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram