Obóz wychowawczy u babci, czyli rodzice rzucają wszystko i jadą w góry.

Styczeń 2018 roku. Zostawiliśmy paczkę pieluch,zapas mleka, kaszy i kilka gerberów a porzuciliśmy nadzieje, że dziecko nie będzie rozpuszczane, jak dziadowski bicz po czym obraliśmy kierunek na Zakopane.

Na trzy dni.

TAK.

Zostawiliśmy niespełna 1,5 roczne dziecko z babcią. NA TRZY DNI. I pojechaliśmy w góry. SAMI.



Na dzień dobry ziemia się pod nami nie otworzyła a spod niej nie wychylił się diabeł z wiadrem siarki dla każdego. Możemy co najwyżej dywagować, czy ten halny co nas spotkał na miejscu, to była kara wymierzona nie spełniającym społecznej normy poświęcania wszystkiego dziecku rodzicom.



Wyrzuty sumienia, że w sumie dobrze się bawię z mężem minęły po pierwszych kilku kilometrach. A kolejne, że zdarza mi się przez moment nie myśleć, co tam u naszej młodej słychać - gdzieś tak w okolicach piątego przekleństwa na to, jak kiepsko chodzi mi się w rakach, tego samego dnia.

W schronisku padłam i przespałam całą noc zdumiona tym faktem.



Kolejne dni to zdobywanie szczytów, piękna pogoda i rozkoszne, nieśpieszne siedzenie przy stole nad planszówkami lub integracją z innymi turystami.

Mogłabym tu rozwinąć temat tego, gdzie, jak i z jakim poświęceniem wspinaliśmy się podczas wyjazdu, ale robi to już mój mąż na niniejszym blogu (zapraszam!):

https://www.facebook.com/pg/ceperwgorach/posts/



Trzymając się tematyki bloga od siebie uzupełnię to następującymi przemyśleniami:

1.Nadal jestem za tym, że jednak najpierw jesteśmy sobą, potem parą a na końcu rodzicami i jeśli zaniedbamy pierwsze dwie rzeczy, to odbije się to z nawiązką na tej trzeciej,
2.W żadnej z tych ról nie powinno się zatracać, bo przesada nigdzie nie jest dobra,
3.Nawet bombonierką można się przejeść - wspaniale jest być rodzicem, ale dobrze jest też na moment się od  tego oderwać, żeby to, co dobre, nie stało się męczącą rutyną,
4.A jak dziecko przeżyło "obóz wychowawczy u babci"?


  • kategorycznie odmówiło danonków na rzecz ukochanego jogurtu greckiego - brawo córcia! ;)
  • świetnie się bawiło,
  • nie płakało za nami,
  • oduczyło się jeść w nocy,
  • usamodzielniło w paru kwestiach,
  • wszystko to wzięło w łeb, jak tylko wrócili rodzice :P
...a na nasz widok zamarła, po czym rzuciła się do przodu z okrzykiem....

"TAAAATAAAA!"

..minęła mnie i pomknęła do męża. Potem jeszcze zawróciła przywitać matkę i już z niej nie zeszła, ale pierwszy efekt był porażający ;)


Anna

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Instagram